Kto przeczytał pierwszy tom przygód Mikołajka, ten zazwyczaj nie może się oprzeć sięgnięciu po kolejne! Już kolejne pokolenie śmieje się i trochę wzrusza, czytając o przygodach małego urwipołcia. Śmieją się najmłodsi, a ci nieco starsi dostrzegają mnóstwo porozsiewanych smaczków, skierowanych do dojrzałego czytelnika.
Pozornie niewinne czy naiwne spostrzeżenia Mikołajka są bowiem lustrem, w którym możemy w całej okazałości obejrzeć swoje przywary, grzeszki i słabości. A katalog tych wad jest naprawdę obfity: jest próżność i nieuzasadnione samozadowolenie, jest małostkowa rywalizacja i próba stroszenia przed sobą wzajemnie piórek, są kontrowersyjne poglądy na wychowanie, utrzymywanie pozorów, eskalacja konfliktów…
I oczywiście przezabawne komentarze Mikołajka, który wszystko interpretuje po swojemu, przy okazji racząc nas charakterystycznymi powiedzonkami o fandze w nos, uciekaniu z domu i strasznie miłej pani nauczycielce, którą wszyscy tak lubią, że są prawie zawsze grzeczni. Oczywiście Mikołajek test nerwów swojej pani przeprowadza praktycznie codziennie, do spółki z równie energicznymi i pełnymi inwencji kolegami. Jego klasa jest więc utrapieniem wychowawczyni, dyrektora i kuratorów, ale przynajmniej zawsze jest wesoło (chociaż pieszczoszek Ananiasz pewnie nie zawsze by się z tym zgodził!).